Yardo Hibernal

wtorek, 10 września 2013

Norweskie wakacje cz. IX Galdhopiggen

Olbrzymy są nieodłącznymi mieszkańcami mitologicznego świata Skandynawii. Praojcem wszystkich olbrzymów był Ymir, który dał początek Lodowym olbrzymom. Ymir zginął z rąk boga Odyna a z jego ciała powstał świat, z krwi powstały morza a z kości góry. Wtedy to olbrzymy zamieszkały w zewnętrznym świecie zwanym Jotunheim. Tak mówi nordycka mitologia i właśnie w ten zewnętrzny świat zamieszkiwany przez lodowe olbrzymy skierowałem swoje kroki w kolejnym dniu mojej wędrówki po Norwegii. National Park Jotunheimen - to tutaj znajdują się największe góry Norwegii a zarazem całej Skandynawii z ich najwyższym szczytem Galdhopiggen 2469 m n.p.m. Zdobywanie góry zacząłem spod położonej na wysokości 1854 m n.p.m chaty Juvasshytta, gdzie dostałem się autobusem najwyżej położoną drogą  w Norwegii.




Trasa na szczyt prowadzi przez lodowiec Stygenbrean, dlatego wyposażam się w niezbędny sprzęt do poruszania w terenie lodowcowym. Bo pomimo że lodowiec nie jest trudny technicznie jest dość mocno poprzecinany szczelinami i różnie to może być...



Lodowce w górach Skandynawii zajmują powierzchnię 5000 km2, co jest najwięcej  ze wszystkich rejonów w Europie. Są to całkiem odmienne lodowce od tych spotykanych w Alpach / lodowce karowe i dolinowe/, tutejsze lodowce zwane fjeldowe przybierają formę czasz pokrywających szczyty gór , które spływają kilkoma jęzorami w doliny. Tyle o lodowcach, teraz pora ruszać do ataku na widoczną już spod chaty górę.



Początek trasy to najmniej lubiane przeze mnie podłoże, czyli szutrowo- skalny płaski odcinek. Pokonuję go w szybkim tempie bez zbędnych przerw, od czasu do czasu robiąc jakieś fotki.


Po mniej więcej godzinie docieram do krawędzi lodowca, tutaj łączymy się w zespoły i spięci liną zaczynamy przygodę z lodowcem. Jest bardzo gorąco i mokro, po powierzchni lodowca płyną niezliczone ilości wody. Wędrówka przypomina brodzenie na wiosnę w śnieżnej brei, jedynie pojawiające się co kilka metrów szczeliny przypominają że to jednak lodowiec.



Buty mam porządne więc nie zwracam uwagi na potoki wody pod moimi nogami, skupiam się na coraz to ciekawszych i bardziej rozległych widokach rozprzestrzeniających się dookoła.



Sprawnie i szybko pokonujemy lodowiec i dochodzimy do skalistej grani wyprowadzającej na szczyt. Teraz każdy indywidualnie swoim tempem napiera do góry. Ja się nie śpieszę, pomalutku co kilka metrów robię przerwę na sesje foto. Im wyżej tym więcej pojawia się celów dla obiektywu mojego aparatu.




Końcowe podejście pod szczyt to mieszanina skał i pól śnieżnych nienastarczających jednak żadnych większych trudności dla obytych z górami. Można dzięki temu więcej się skupić na doznaniach estetycznych i duchowych, których to tutaj Jotunheim dostarcza nam w dużych ilościach i najlepszej jakości.




Zbliża się w końcu kulminacja dzisiejszej wędrówki, wyłania się przede mną kamienna chata pod szczytem. Zwiastuje to że mam przed sobą jeszcze tylko kilka metrów żeby stanąć na najwyższym szczycie Skandynawii.


No i jest...wyżej się już nie da. Galdhopiggen 2469 m n.p.m zdobyty. Cały Jotunheimen rozpościera się u moich stóp, pogoda marzenie, widoki idealne we wszystkie cztery strony świata i widać tylko niekończące się nigdzie góry.


Mam teraz godzinkę zanim dotrą na szczyt kolejne grupy przyszłych zdobywców. Zjadam coś na szybko i korzystam z tego że na szczycie jest jeszcze w miarę pusto i nikt nie wchodzi w obiektyw. Aparat idzie w ruch, obiektyw kieruję to w prawo, to w lewo. Najbardziej jednak przyciągają moją uwagę spływające w doliny lodowce na sąsiednich górach.



Nic dziwnego że mitologiczne Lodowe olbrzymy wybrały to miejsce do zamieszkania, jest to dla nich pewnie ich ziemia obiecana. Oprócz pięknego widoku na lodowce szczyt oferuje rozległe panoramy na całe pasmo, co też uwieczniam na swoich fotopstrykach.

 

Coraz więcej osób pojawia się na górze, to znak że trzeba powoli opuścić to miejsce. Jeszcze kilka pstryknięć i zaczynam zejście. Dość szybko dochodzę na krawędź lodowca i muszę poczekać na resztę zespołu. Więc znowu korzystam z tego że karta w aparacie jest jeszcze niezapełniona i robię pstryk, pstryk okolicom.



Po kilkunastu minutach zjawia się reszta zespołu, znowu łączymy się liną i ruszamy przez lodowiec w drogę powrotną, a że mamy trochę czasu w zapasie ćwiczymy poruszanie się w zespole. Mamy nawet okazję przećwiczyć wyciąganie ze szczeliny, kiedy jeden z nas zapada się po pas w jedną z wąskich szczelin. Ale na tym przygody na lodowcu się kończą. Teraz jeszcze powrót kamienistą ścieżką do parkingu przy chacie. Ja korzystając z tego nadrobionego czasu zbaczam ze szlaku w kierunku czoła małego lodowczyka spadającego do jeziora żeby uwiecznić moment w którym lodowiec kończy żywot.



I tak kończę swoją wizytę w krainie olbrzymów, ale nie opuszczam Jotunheim. To tylko pożegnanie z jego lodowcową częścią i najwyższym szczytem. Czeka mnie jeszcze jedna przygoda w tych górach ale to jutro, teraz rozbić namiot, zjeść kolacyjkę, norweska bajka na dobranoc i do snu.

Link do albumu poniżej :)

https://picasaweb.google.com/112312179743284627330/Galdhopiggen2469MNpm?authuser=0&feat=directlink

11 komentarzy:

  1. Pięknie tam, te góry to jedno z moich marzeń. Ciekawe czy dane będzie mi je kiedyś zrealizować ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest tak trudno zrealizować góry w Norwegii, coraz więcej Polaków na szlakach można spotkać :)

      Usuń
  2. Wspaniale! Jestem pełna podziwu. A krajobrazy cud, miód i orzeszki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak miód, cud, orzeszki i jeszcze nie wiem co ;)

      Usuń
  3. Super! Mi się marzy w przyszłym roku Norwegia na biegówkach. :) Ale na tego wysokiego dziada to bym wlazła ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zimie tam musi też być ciekawie, a na biegówki to chyba lepszego miejsca w Europie nie ma...w końcu to w Norwegii wszyscy rodzą się z biegówkami na nogach ;)

      Usuń
  4. Bardzo fajny blog - to tak na wstępie i na przywitanie :D
    Co do Skandynawskich pagórów - przyklaskuję koledze Arturowi, również mi się marzą :) Super zdjęcia, opis również... no i bardzo lubię nordycką mitologię. Miło było tu zajrzeć, pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Yardo jak Ty się dam dogadujesz w tych językach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak to jak ? ;) Kris Ty nie znasz skandynawskich języków ???;) Norweski bardzo podobny do szwedzkiego :) Tylko fiński to taki kogiel mogiel ;)

      Usuń
  6. Wraz z ekipą staraliśmy się zdobyć szczyt Galdhøpiggen przechodząc przez drugi lodowiec od Elvesæter, ale patrząc na Twoje ostatnie zdjęcia totalnie nabrałam ochoty na przejście zwykłym szlakiem. Choć nie ukrywam że tłumy o których pisałeś odstraszają dość skutecznie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy wcześnie wyjść żeby ominąć te tłumy, mi się prawie udało...tylko w drodze powrotnej ich mijałem :)
      Pozdrawiam

      Usuń